Coś kiepsko idzie mi pisanie bloga. Tak mało mam dla siebie czasu... Hanna nadal strasznie mnie absorbuje, teraz mamy czas ząbkowania i przyznam szczerze, że podczas trwających obecnie upałów bywa prawdziwym potworem. Jakoś sobie jednak radzimy, a kiedy ogarnia mnie szał i zwątpienie wystarczy, że spojrzę na szelmowski uśmiech mojego dziecka z jednym zębem i mija mi wszystko jak ręką odjął.
Poza tym odliczam czas do wakacyjnego wyjazdu, tym razem jedziemy w Pieniny, w których nie byłam sto lat. Aktualnie usilnie szukamy z M. turystycznego nosidła, które posłuży Hani jako fotelik podczas pieszych wędrówek po górach. Oczywiście taka rzecz kosztuje niemało, więc albo wypożyczymy nosidło albo kupimy używane jako, że nie przewidujemy zbyt częstego korzystania z takiego ustrojstwa. A swoja drogą czy wszystkie tego typu gadżety dla dzieci muszą byc takie drogie?
A skoro mowa o wakacyjnych wyjazdach to strasznie tęsknię za mazurami i żaglami... Żeglarka ze mnie marna, częściej bywam balastem niż załogą ale mimo to uwielbiam pływac po mazurskich jeziorach.
Nie ma dla mnie fajniejszych wakacji od tych na żaglach. Akceptuję wszystko, brak toalety na łódce, szybkie prysznice w portach oraz inne "niedogodności", które dla mnie stanowią atrakcje. Mam swoje ulubione jezioro - Bełdany i ulubiony port - Sztynort, mimo ogromnego tłoku w nim, bardzo lubię Krzyże nad jeziorem Nidzkim a poza tym uwielbiam śpiewac szanty, czas spędzany przy ognisku do późnych godzin nocnych a właściwie rannych! A jak wspaniale śpi się na łódce w jakiejś zacisznej bindudze,ech...
Niestety i w tym roku takie wakacje nie dla mnie, Hanuś jeszcze jest za mała żeby sprzedac ją dziadkom. Planujemy z M., że w następnym roku pojedziemy na łódkę ale czy tak będzie to się okaże, sądzę, że nie będzie łatwo rozstac się z Hanią i może się okazac, że trzeba będzie odłożyc żeglarskie plany na kolejne lato. Póki co, na otarcie łez, słucham sobie pięknych szant na open fm i oglądam zdjęcia z poprzednich rejsów.


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz